Ranek nie był łaskawy ani dla Bruce'a ani dla Siergieja. Nie nawykli do alkoholu cierpieli katusze musząc zejść na dół choćby po to, żeby wlać w siebie trochę wody. Przy barze czekała na nich niespodzianka - oto Minerwa i Goddiva zasiadały przy barze spożywając śniadanie. Gdy zobaczyły znajomych, były wyraźnie zdziwione. "A Pastor mówił, że nikt więcej nie przeżył". No proszę, a więc skurczybyk żył, co więcej jak wynikało z ich słów, przebywał obecnie tylko niewiele ponad dwieście kilometrów stąd, na południowy zachód. Można by odwiedzić starego. a może i dowiedzieć się czegoś więcej o napadzie. Najpierw jednak obowiązki - Siergiej powlókł się w stronę prowizorycznego warsztatu, gdzie spychacz oczekiwał na transplantację sprężarki. Pomocnicy mechanika już tam byli. Od rana zdążyli trochę uporządkować otoczenie, posegregować narzędzia i odgarnąć kupę złomu, nazywanego przez fachowców "częściami zamiennymi". Jak można się było spodziewać po stanie Siergieja, robota nie szła gładko i już po godzinie zaczęły się pierwsze narzekania. Najgłośniej marudził Celsjusz, któremu Siergiej wyznaczył niewdzięczną funkcję przytrzymywania montowanej części od spodu. Leżał na ziemi z rękami uniesionymi a olej kapał mu na twarz. Wszystko to w palącym upale. Siergiej miał trudności nawet z przykręceniem śruby, co chwila robił przerwy, by się napić, narzędzia leciały mu z rąk. Gdy po raz trzeci klucz upadł i boleśnie uraził Celsjusza w ramię, ten nie mógł dłużej tego znieść. Zerwał się i odepchnął Siergieja, który zaskoczony runął na plecy. Zanim zdążył się poderwać, przeciwnik był już przy nim, leżąc więc wymierzył mu szybkie kopnięcie, które tylko o cal minęło krocze pomocnika. Poderwał się, lecz Celsjusz był szybszy i potężnym ciosem w klatkę piersiową pozbawił swego szefa oddechu. A siebie roboty, jak się okazało, gdy Siergiej odzyskał mowę.
Bruce siedział w barze do wczesnego popołudnia, po czym wyszedł się przewietrzyć. Odwiedził kilku byłych pacjentów, bardziej z nudów niż z poczucia obowiązku, po czym poszedł na targ, gdzie spotkał Szczurka. Rozmawiali przez chwilę o zasypanym szpitalu gdzieś w ruinach miasta, gdy wtem straszliwy ryk wywołał wszystkich na plac. Za siatką ogrodzeniową odbywała się jazda próbna spychacza, dosiadanego przez Siergieja. Maszyna dymiąc i rycząc zgarniała gruz i pędziła, o ile można tak nazwać jazdę 30km/h na ciężkich gąsienicach, po fabrycznym placu. Tłum wiwatował, nawet szefowie byli zadowoleni i wyszli przyjrzeć się pracy tego ciężkiego sprzętu. Siergiej został bohaterem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz