piątek, 29 czerwca 2012

Detroit

Remont spychacza prawie dobiegł końca. Okazało się jednak, ze jedna z potężnych, ciężkich sprężarek jest uszkodzona w stopniu nie pozwalającym na jej naprawę. Jedyne wyjście, to kupno nowej sprężarki. Na szczęście Detroit - centrum motoryzacyjnego wszechświata było niedaleko.
Gdy zaproponowano mu to zlecenie, Siergiej nie zastanawiał się długo - wsiadł do darowanego pickupa, na pakę załadował trochę sprzętu mającego pozwolić na uczciwą wymianę za sprężarkę i z Brucem na prawym fotelu ruszył w 150-cio kilometrową podróż zniszczoną szosą.
Dojeżdżali już do granic miasta, gdy Siergiej mocno nacisnął pedał hamulca. Samochód stanął w miejscu a Bruce z impetem runął na przednią szybę.
- Zwariowałeś? - krzyknął, na co mechanik bez słowa wskazał palcem na coś co stało przed nimi - pięknego przerobionego forda, z lśniącym zielonym lakierem i czarnymi płomieniami na masce. Stał zaparkowany zaledwie parę metrów od wzniesienia na którym stał lekko dymiący pickup bohaterów.
- Idziemy go obejrzeć - zawyrokował Siergiej.
Zarówno samochód jak i okolica wydawała się bezludna. Wątpliwość stanowiły tylko stare zabudowania, znajdujące się po prawej stronie drogi, pod nasypem. Wiatr ciskał piachem i małymi kamieniami, które odbijały się od blachy trapezowej, którą obite były ruiny. Bojąc się oczywistej pułapki, mężczyźni wsiedli do swojego auta i ruszyli dalej w trasę, obiecując sobie sprawdzić to miejsce w drodze powrotnej.

Detroit zachwycało, szczególnie że jak co niedziela odbywała się seria wyścigów kategorii open, które miały zostać zwieńczone wyścigiem przy latarniach i pochodniach, już po zachodzie słońca. Z tego też powodu główne ulice były zamknięte, więc Siergiej prowadził pickupa bocznymi uliczkami, aż do śmiecio-targowiska, gdzie była największa szansa na znalezienie poszukiwanej sprężarki. Targ nie był mały i gry po kilku godzinach łażenia okazało się, że największa sprężarka, jaką udałoby się znaleźć to sprężarka ze szkolnego autobusu, bohaterowie nie byli pocieszeni. Udało im się zamiast tego kupić parę części do własnego auta. Na szczęście, w tłumie odnalazł ich mężczyzna, który miał niecodzienną propozycję dla obładowanych częściami z kwasoodpornej stali elementami i przez to łatwo rozpoznawalnych bohaterów. Otóż wiedział czego szukają, wiedział gdzie można to znaleźć i tak się złożyło, że potrzebował na wieczór sprawnego auta dla swojego kierowcy, który poprzedni samochód roztrzaskał podczas treningów. Jako, że przed wieczornym wyścigiem nikt nie miał zamiaru udostępnić jego ekipie wozu, który mógłby przyczynić się do zwycięstwa, a do rajdu zostało ledwie sześć godzin, proponował on, by to Siergiej i Bruce zdobyli jakieś auto, w zamian za poszukiwaną część. Mając w pamięci auto zaparkowane za miastem łatwo dali się namówić i czym prędzej ruszyli w tamte okolice.
Wrócili pod miasto. Samochód nadal stał na poboczu, wokół było pusto. Siergiej wydobył narzędzia i wbijając zamek dostał się do środka. Natychmiast przełożył do pickupa pokrowiec na gitarę i otworzył bagażnik, skąd wyjął jeszcze termos, kuchenkę spirytusową, latarkę bez baterii i kilka innych drobiazgów. Chwilę później odpalił auto i gdy już mieli ruszać, poniżej nasypu coś brzęknęło, a Bruce, który stał akurat bliżej dostrzegł postać, siedzącą pomiędzy zabudowaniami. miała na głowie kapelusz, a obok niej stała gitara. Czym prędzej ruszyli do Detroit w obawie przed właścicielem auta.
Transakcja w promieniach zachodzącego słońca odbyła się szybko - samochód został przetransportowany do prowizorycznego warsztatu, a Siergiej wraz z Jeffem - mechanikiem zespołu ruszyli na plac budowy, gdzie stały maszyny, wykorzystywane przy budowie toru. Pewnym krokiem dopadli ogromnej, wysłużonej koparki i w zapadających ciemnościach rozpoczęli demontaż. Dwadzieścia minut później załadowali mechanizm na quada, którym przyjechali i zniknęli w ciemnościach ścigani krzykami zdezorientowanego strażnika. Juz po chwili sprężarka spoczywała bezpiecznie na skrzyni pickupa, a sami bohaterowie oglądali emocjonujący wyścig.

Następnego dnia, z samego rana ruszyli do Przyfabrycznej Osady, po drodze tankując tyle paliwa ile tylko byli w stanie kupić. Oczywiście nie powstrzymali się przed zatrzymaniem w wiadomym miejscu. O dziwo postać w kapeluszu nadal tam siedziała. Tym razem podeszli - na ławeczce siedział mężczyzna. Jego ciało było już z lekka spęczniałe, ale na wietrze nie czuć było odoru rozkładu. Dookoła lewego przedramienia zawiązaną miał gumową rurkę, a w prawym ręku spoczywała opróżniona strzykawka. Obok niego, na ławce stała gitara oraz luneta, którą natychmiast chwycił Bruce. W ostatniej chwili można powiedzieć - nad drogą dostrzegł bowiem tuman kurzu i zrozumiał, ze z zachodu coś nadciąga. Biegiem wrócili do wozu i zjechali z drogi prosto między zabudowania przypominające złomowisko. Tu też natknęli się na dziób myśliwca zręcznie wkomponowany w krajobraz. Niestety - poza fotelem był dokładnie wypatroszony z oprzyrządowania. Grupa motocyklistów przemknęła drogą, mijając miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stali. Gdy tylko emocje opadły, Siergiej wziął się za wymontowywanie katapultowego fotela, zgodnie z zasadą, ze wszystko może się przydać.
Do osady dotarli już po południu. Trzeba przyznać, że zostali powitani jak bohaterowie. Urządzono nawet na ich cześć niewielką popijawę, w czasie której wielokrotnie wznoszono toasty czystym samogonem, co mogło być przyczyną bolących głów następnego ranka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz