Kiedy gracze zorientowali się w jakim są położeniu, rozpoczęło się nerwowe przetrząsanie trupów (Uwaga - ważne jest, że zwłoki należały tylko do mieszkańców - żadnych zwłok najeźdźców) oraz terenu wokół Magazynu w poszukiwaniu czegokolwiek użytecznego. Sam Magazyn został przetrząśnięty dość dokładnie i ciężko znaleźć coś, czego napastnicy nie zabrali (poza rzeczami, które gracze mieli przy sobie). Moi gracze znaleźli kilka pastylek w gruzach pod apteczką, niestety bez opakowania, zardzewiały, ale nadal szczelny kanister pod ciężarówką oraz ewentualny złom walający się tu i tam, który zignorowali.
Więcej "ciekawostek" można znaleźć przy pompie wodnej, niedaleko obozu. Ciało, które się tam znajduje jest ogołocone, natomiast sama pompa wygląda na nietkniętą - ma nawet paliwo (około 2 litrów, ciężko spuścić paliwo nie rozmontowując pompy). Moi gracze rozmontowali cały mechanizm pompy, wzięli tyle wody ile zmieściło im się do nieszczelnego wiadra, łańcuch oraz oczywiście drogocenne paliwo, które zlali do kanistra.
Po dotarciu do autostrady okazuje się, że w prawo droga prowadzi do Detroit, natomiast w lewo, nie tak daleko jest niewielkie miasteczko. Jako że droga do Detroit na piechotę trwałaby prawdopodobnie długo, a do miasteczka są może ze 4 godziny, tam powinni skierować swe kroki gracze.
Po przejściu kilku kilometrów, zmęczeni bohaterowie dostrzegają na poboczu auto (jakiś nieduży, nie szczególnie piękny samochód), które wydaje się być w stanie zdatnym do jazdy. Szybki rzut oka - brak benzyny. Ale przecież benzynę mają. Dolewka i ruszają w drogę. Dużo wygodniej niż na piechotę, nawet magnetofon jest, szkoda że kasetę wkręciło. Kawałek dalej z przeciwka nadciąga postać z bańką benzyny. Gdy gracze próbują ją minąć rozpaczliwie macha - Acha, znalazł się kierowca, który poszedł po paliwo. Moi gracze zatrzymali się i zabrali nieszczęśnika na pokład. Znał drogę (co nie jest wyczynem), więc do miasteczka dotarli bez problemów. Problemy zaczęły się, gdy próbowali odzyskac swoje paliwo z bańki kierowcy - za podwiezienie zarekwirował zarówno paliwo jak i kanister, w czym wydatnie pomogli mu ochroniarze miasteczkowej knajpy, a może nawet całego miasteczka. Obyło się spokojnie i w "przyjaznej" atmosferze. Najważniejsze, ze wrócili do cywilizacji. Prawdopodobnie znacznie bardziej nieufnie tutejsi podchodziliby do nieznajomych wysiadających z fury ich kumpla, gdy jego nie było w pobliżu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz